
Irlandia jest bardzo himeryczna jeżeli chodzi o pogodę. Pierwszego dnia po odespaniu podróży, wybraliśmy się na kilkugodzinny rekonesans, aby sprawdzić aktywność kropków. Pogoda jak dla nas wymarzona, ale jak się poźniej okazało to tak tylko na zachęte. Wcześniejsze wyjazdy Wojtka i Artura pozostawiały wiele do życzenia. Przez przeciągającą się zimę, ryby były mało aktywne. Wszystko jest opóźnione przynajmniej o miesiąc. Z tegorocznych wyjazdów Wojtka i Artura wyniki były słabe, po kilka ryb z wyjazdu. Mamy nadzieję, że w końcu sie ruszą.
Pada sporo ryb, nie powalają rozmiarem ale cieszą podwójnie, cały czas coś się dzieje, co nastraja nas optymistycznie
Tym razem nauczony doświadczeniem zabrałem swój sprzęt oraz przynęty. Wędka typu travel weszła bez problemu do walizki. Dwa dobrze nawijające plecionkę kołowrotki (jeden w zapasie) oraz kamizelka pełna przynęt. Wszystko to po to aby maksymalnie czerpać przyjemność z wędkowania i testowania nowych przynęt :)
Dobrej jakości plecionka i dobrze nawijający ją kołowrotek to podstawa udanego wędkowania. Odległość rzutu miała decydujące znacznie. Docenia się także brak tak zwanej "brody", częste zjawisko w połączeniu kiepski kołowrotek+kiepska plecionka. Potrafi to naspuć krwi nad wodą.
Dla wielu osób wyjazd na zagraniczne łowiska to ziemia obiecana. Jednak ta pokazuje, że pomimo aktywnego szukania ryb, w górzystym terenie jesteśmy bezsilni, gdyż niezbyt łaskawa pogoda powoduje, że nasza wiedza i sprzęt, który zabraliśmy dalej nie mógł sprostać zastanym warunkom. Dzielnie walczyliśmy, żeby zakończyć ten dzień z bardzo dobrym wynikiem. Złowiliśmy sporo ryb, mimo, że nie były to okazy naszego życia, to były one bardzo waleczne, a powiedzenie mały, ale wariat, w wypadku, to nie był przypadek.
W Irlandii pogoda cały czas jest zmienna. Codziennie potrafi zaskoczyć nawet najbardziej wytrwałego i skutecznego wędkarza. Miałem okazje doświadczyć lata, wiosny, jesieni i zimy w przeciągu zaledwie paru godzin i mimo, niesamowitych doświadczeń nie polecam nikomu poczuć tego w takim krótkim czasie.
W kilka chwil moża być przemoczonym do suchej nitki. Rozpalamy mini ognisko aby się trochę osuszyć i ogrzać i działamy dalej. Łowimy głównie na niewielkie woblery. Wojtek z dużą skutecznością łowi smukłą błystką wahadłową, którą przy silnym wietrze można dalej rzucić oraz głębiej poprowadzić.
Były momenty kiedy wylęgała się róznego rodzaju mucha, woda zaczynała ożywać, wtedy pstrągi miały nasze woblery w ....nosie. Niestety mój zestaw muchowy został w domu, waga bagażu była przekroczona i musiałem z czegoś zrezygnować. Następnym razem na pewno go zabiorę
Jak nie dało się z pontonu, bo zbyt mocno wiało to atakowaliśmy z brzegu w osłoniętych zatokach. Było klimatycznie :)
Jednak z brzegu cięzko było cokolwiek złowić, okonie na tarle, udało mi się wydłubać jednego. Kilka szczupakowych obcinek poza tym nic.
W jeden dzień zrobiliśmy sobie przerwę na poznanie okolicy. Mnie najbardziej ciekawiły oczywiście pozostałe łowiska. Okazało się, że niedaleko jest jedna z rzek, która zasila nasze łowisko. Krystalicznie czysta woda mówi sama za siebie. Ciekawostką dla mnie było to w jaki sposób Irlandczycy rozwiązali problem z kłusownictwem podczas ciągów tarłowych. Mają specjalne śluzy, bez przepławek. Pilnowane i monitorowane non stop. Jeżeli zbierze się według nich odpowiednia ilość osobników pod śluzą, otwierają ją w wpuszczają za jednym zamachem do rzeki. Nie miałem możliwości tym razem tego zobaczyć, ale podobno rzeka aż kipi od ryb po takim zabiegu.
Kolejne dni są do siebie podobne. Zimno, deszczowo i wietrznie, ale ryby biorą i to jest najważniejsze. Choć trzeba sporo wysiłku aby połowić
W ramach przerwy dobijamy do wyspy, na której jest wędkarska wiata. U nas chyba nie do pomyślenia, a tam i owszem. Wszyscy korzystają i dbają. Na prawdę miło można spędzić pauzę w wędkowaniu. Marzy mi się aby i u nas coś takiego zaczęło funkcjonować.
Ważnym elementem zestawu był dość gruby fluorocarbon, zapobiegał on przecieraniu plecionki o kamienie oraz chronił przed obcinką szczupaka
Są takie przynęty, którym najlepszy tuning nie pomaga złowić ryby. Tutaj akurat tuning autorski Wojka. Wobler ma ksywe "koślawe oczko" :)
Pamiętajmy aby nie zabijać tego co kochamy, im więcej ryb odzyska wolność tym większa będzie ich populacja
Irlandia pożegnała nas pięknym zachodem słońca i Irlandzkim śniadaniem :)
Na zakończenie chciałbym podziękować Arturowi, Wojtkowi za wspólne wędkowanie. Beacie za wyrozumiałość i gościnę. A następnym razem zapolujemy z Marcinem na Feroxy :) Na pobudzenie wyobraźni kilka zdjęć