
Udało mi się zaplanować krótki 5 dniowy wypad, z czego na wodzie 3 dni. Środkami "komunikacji publicznej" dotarłem na miejsce w około 9h. To nie do wiary jak na przestrzeni kilku lat pozmieniało się jeżeli chodzi o możliwości i czas tego typu wycieczek :) W niedzielę do południa wystartowałem, a już wczesnym wieczorem omawialiśmy plan na wędkowanie. Okazało się, że będzie nam towarzyszył mój drugi przyjaciel Wojtek, który jest Artura bratem. Od wielu lat poznają Irlandzkie łowiska korzystając z ich obfitości w ryby. Dwa lata temu przy innej okazji byłem z nimi na trzech różnych łowiskach, a każde z nich obdarzyło nas fajnymi rybami. Ogrom wody w okolicach gdzie mieszkają jest tak duży, że nie wystarczyło by życia aby poznać te akweny, w związku z tym skupiają się na wybranych łowiskach.
Irlandia przywitała mnie piękną pogodą, co było zbyt piękne aby było prawdziwe. Ponieważ pogoda tutaj to bardzo zmienny i nieprzewidywalny czynnik udanej wyprawy wędkarskiej. Potrafi się ona zmienić nagle i tak robi, zmienia się kilka, do kilkunastu razy w ciągu dnia. W końcu Irlandia to wyspa więc nie mas się co dziwić, takie jej uroki.
Naszą jednostką pływającą był solidny ponad czterometrowy ponton z 6km silnikiem spalinowym, pozwalał on na w miarę wygodne wędkowanie, mogliśmy zwodować się gdzie tylko chcemy. Jedyną wadą tego pływadła było rozbijanie się ponad metrowych fal przy silnym wietrze o dziób i wpadanie wody do środka, więcej wad nie odnotowałem. Ze wględu na stabilność łowiło się bezpiecznie
Do Irlandii wysłałem dwa takie same zestawy składające się z wędek Dragon Viper Trout 2,30/21g , kołowrotków Dragon Ultima FD835i może trochę duże ale przez to, że mają dosyć szeroką szpulę rzuty były dłuższe co miało znaczenie. Na kołowrotki nawinięte zostały plecionki o średnicy 0,10mm , na jednym z metra Sufix 832 Advanced Superline , a na drugim DAM 8-braid, obydwie idealnie spełniły swoje zadanie.
Najskuteczniejszymi przynętami były woblery, takie 5-7cm z niewielkim sterem, które można było prowadzić podszarpująć czyli tzw. twitching. Fajnie sprawdzały się takie modele jak Salmo Executor 5SR, Salmo Minnow 6, DAM Appetizer SR 7cm, EFFZETT Minnow FL 5 i 7,5cm o ile warunki pozwalały na rzucanie takimi przynętami. Gdy wiatr na to nie pozwalał, bardzo dobrymi przynętami okazywały się błystki, zarówno obrotówki jak i wahadłówki. Ze względu na swój ciężar pozwalały oddawać dłuższe rzuty. Wojtek prawie cały czas na nie łowił i miał bardzo dobre wyniki. Co ciekawe na wahadłówki pstrągi uderzały najczęściej w momencie opadu przynęty.
Pogodna była na prawdę zróżnicowana, jak zbytnio wiało lub padało, spływaliśmy na wyspę schować się, ogrzać i coś zjeść :)
Ogólnie padło sporo ryb, jednak z wielkością nie było szału, największa ryba miała 49cm. To niezbyt dobry wynik. Ze wględu na pogodę pstrągi nie żarły jeszcze tak jak powinny. Widziałem kilka ryb powyżej 60cm w całości wyskakujących nad wodę. Miałem też dwie ryby, które rozgięły kotwicę i spadły. Normą tego łowiska są ryby w przedziale 45-65cm jeżeli chodzi o brown trout. Zdarzają się też Feroxy, jednak częściej w trollingu, ale to osobna historia, której mam zamiar się przyjrzeć w kolejnych wyprawach na "Zieloną Wyspę"
Jedno jest pewne, wracam tam za rok w połowie marca, troszkę inaczej przygotowany, licząc na bardziej przyjazną pogodę :)
Dziękuję jeszcze raz Arturowi i Wojkowi za przygodę na wodzie, oraz żonie Artura - Beacie za wyrozumiałość ;)
Pozdrawiam